Historia

** Kto fałszował denary? Top 5 grup odpowiedzialnych za psucie rzymskiej waluty.

** Kto fałszował denary? Top 5 grup odpowiedzialnych za psucie rzymskiej waluty.

Denar na wagę złota – aż strach brał do ręki

Pod koniec istnienia Cesarstwa Rzymskiego monety przypominały raczej cienkie blaszki niż solidne środki płatnicze. Kiedyś denar zawierał czyste srebro, ale z czasem stał się symbolem gospodarczego rozkładu. I choć winę za to często zrzuca się na barbarzyńców czy inflację, prawda jest bardziej złożona. Psucie monety to proces, w który zamieszani byli zarówno drobni oszuści, jak i… sam cesarski dwór.

Śledztwo archeologiczne pokazuje, że fałszerstwa nie były wyłącznie domeną podziemnych warsztatów. Czasem trudno odróżnić oficjalną produkcję od podrabianych monet – i to nie tylko dlatego, że obie były kiepskiej jakości. Kto naprawdę odpowiadał za ten finansowy chaos? Oto pięć grup, które systematycznie niszczyły rzymską walutę.

1. Prywatni fałszerze – rzemieślnicy cienia

Najprostsze do wyobrażenia są podróbki wytwarzane przez zwykłych oszustów. W całym Imperium działali rzemieślnicy, którzy odlewali monety z gorszych stopów, pokrywali miedź cienką warstwą srebra lub mechanicznie wybijali stemple na lżejszych krążkach. Ślady takich praktyk znajduje się nawet w odległych prowincjach – świadczy to o skali zjawiska.

Paradoksalnie, im gorsza stawała się oficjalna moneta, tym łatwiej było ją podrabiać. Gdy denar zawierał już tylko śladowe ilości srebra, fałszerzom wystarczyła odrobina cyny i ołowiu. Niektóre warsztaty działały na skalę niemal przemysłową – w Brytanii odkryto całe składy falsyfikatów przygotowanych do masowej dystrybucji.

2. Własne mennice cesarskie – legalna grabież

Ironia historii? Największym fałszerzem okazał się… sam emitent. Gdy imperium pogrążało się w kryzysie, kolejni cesarze nakazywali mennicom zmniejszać zawartość szlachetnych kruszców w monetach. Septymiusz Sewer obniżył czystość denara do 50%, a za Karakalli było to już tylko 20%. Oficjalne monety z III wieku n.e. często ważyły mniej niż te bite sto lat wcześniej.

Menom trzeba oddać, że starali się maskować te praktyki. Monety bite pod rządami Gordiana III miały wypukłe brzegi – chodziło o to, by ukryć ich cienkość. Ale efekt psychologiczny był katastrofalny: skoro państwo samo oszukuje, dlaczego zwykli obywatele mieliby przestrzegać zasad?

3. Wojskowi – fałszerze w legionowych koszarach

Armia rzymska, choć teoretycznie strzegąca porządku Imperium, miała własne sposoby na kreatywną księgowość. Żołnierze stacjonujący na granicach często bili własne monety – czasem na rozkaz dowódców, a czasem jako prywatny interes garnizonów. Szczególnie nagminne było to w okresie cesarzy żołnierskich w III wieku.

Podróbki produkowane przez wojsko różniły się od cywilnych. Były nieco lepszej jakości (żołnierze w końcu sami musieli ich używać), ale za to emitowane w ogromnych ilościach. Ciekawe, że archeolodzy znajdują ślady przerabiania stempli – na niektórych monetach widać, że pierwotny wizerunek cesarza został przemalowany na nowego władcę po przewrocie pałacowym.

4. Prowincjonalni notable – lokalna korupcja w świetle księżyca

W odległych częściach imperium, gdzie kontrola centralna była słabsza, własne interesy prowadzili bogaci kupcy i urzędnicy. W Egipcie czy Syrii powstawały nieformalne mennice, które biły monety łudząco podobne do oficjalnych, ale o niższej zawartości kruszcu. Często działały za cichym przyzwoleniem lokalnych władz – w końcu wszyscy korzystali na tym procederze.

Najbardziej bezczelne podróbki pochodzą z Azji Mniejszej. Niektóre denary bite w Bitynii miały tylko 10% srebra – reszta to miedź z domieszką ołowiu. Co zabawne, archeolodzy znajdują czasem monety z wyraźnymi błędami w inskrypcjach – jak IMP CAES zamiast IMP CAESAR. Widać, że niektórzy fałszerze nie znali nawet łaciny.

5. Barbarzyńcy – podróbki zza limesu

Ostatnią grupą byli sąsiedzi Rzymu – plemiona germańskie i sarmackie. Początkowo kopiowali rzymskie monety dla własnego użytku, ale z czasem ich produkcja stała się formą ekonomicznej dywersji. W przeciwieństwie do rzymskich podróbek, te barbarzyńskie często celowo odstawały jakością – w końcu i tak trafiały głównie do Rzymian w wymianie handlowej.

Najciekawsze są tzw. monety hybrydowe – gdzie awers przedstawia rzymskiego cesarza, a rewers germańskiego bóstwo. To pokazuje, że barbarzyńcy nie tylko fałszowali walutę, ale adaptowali ją do swoich potrzeb. Znaleziska z terenu dzisiejszych Niemiec i Polski pokazują, że podróbki krążyły setki kilometrów od granic Imperium.

Kiedy współcześni ekonomiści mówią o upadku fiducjarnego pieniądza, warto przypomnieć sobie rzymski eksperyment. Denar początkowo oparty na wartości kruszcu, stał się pustym symbolem – dokładnie tak jak wiele współczesnych walut. I choć minęły wieki, mechanizmy psucia pieniądza pozostają zdumiewająco podobne. Może dlatego monety z tamtej epoki wciąż są tak fascynującym świadectwem?

Udostępnij

O autorze